ZIELONY ZAPACH TATARAKU

Pięćdziesiąt dni po Zmartwychwstaniu Pańskim na zebranych w Wieczerniku Apostołów zstąpił Duch Święty. Dokładnie tak, jak zapowiedział to Pan Jezus tuż przed Wniebowstąpieniem. Zesłanie Ducha Świętego w tradycji ludowej było symbolem pożegnania wiosny i powitania lata. Domy i obejścia domów majono zielonymi gałęziami – stąd wzięła się jego potoczna nazwa Zielone Świątki.

Jak Boże Narodzenie kojarzy się z zapachem świerkowych drzewek, tak Zielone Świątki kojarzą mi się od wczesnego dzieciństwa z zapachem tataraku. Pamiętam cynamonową woń tataraku, którym przyozdabiano domy i ogrodzenia. Pamiętam starannie zmiecione podwórko wokół domu, które ojciec wysypywał białym piaskiem w kratkę tak jak posadzka w kościele. Od drogi do domu szło się po dywanie z tataraku ułożonym. Nie słyszałam, aby i dzisiaj ten zwyczaj praktykowano. Może w jakiejś mniejszej miejscowości, w której pielęgnuje się jeszcze dawne tradycje. Gdyby tak zapytać młodsze pokolenie, ile osób wiedziałoby w ogóle, co to jest tatarak. Tatarak pochodzi z Azji Środkowej.
Do Europy sprowadzili go w połowie XVI wieku Tatarzy [stąd nazwa tatarak], dla których stanowił wręcz panaceum podczas wypraw wojennych. Zastępował im właściwie całą aptekę.

A Kościół?

Właśnie do tych Zielonych Świąt dodaje [od początku swego istnienia] kolor czerwony – kolor miłości i kolor ognistych języków, które były znakiem Ducha Świętego zstępującego na Apostołów.

A może by tak zaczerpnąć trochę z tego, z tego, co otrzymaliśmy na bierzmowaniu? Z Ducha mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności i bojaźni Bożej? Przydałoby się to wierzącym i niewierzącym. Rządzącym i rządzonym. Nam wszystkim.

Jadwiga Kulik

do góry